Czas pożegnań, czyli liczby nie grają roli

Statystyki bywają złudne. Żeby to udowodnić musimy przenieść się na chwilę na Półwysep Iberyjski, gdzie żegnany jest właśnie piłkarz posiadający statystyki dość marne, ale jednocześnie kluczowy dla FC Barcelony, Andres Iniesta. Jak pokazał na twitterze profil football_roots, skromny pomocnik katalońskiego klubu mógłby zostać, w erze statystyk, przeoczony przez skautów, bo liczb swoją grą nie śrubował, ale, jak się później okazało, był niezbędnym ogniwem zespołu. Piękny futbolowy obraz samego siebie malował swoją postawą, zwodami, skutecznością podań, mozolnym budowaniem akcji, dryblingami, a nie bramkami i asystami. "W La Lidze zaliczył w sumie 440 spotkań ( 35 goli oraz 87 asyst). Średnio: 2,86 gola/sezon; 7,12 asyst/sezon". Gdyby o losie Andresa Iniesty decydowali ludzie opętani statystykami i gdyby nie był on od samego początku produktem Barcelony, lub gdyby urodził się w innej części Półwyspu i trafił na nieporadnego menedżera, jego piłkarska kariera nie wychynęłaby poza zespoły (z całym należnym szacunkiem) Levante czy innego Realu Sociedad. Swoim podejściem do futbolu przypomina mi bardzo podejście do wspinaczki prezentowane przez Wojtka Kurtykę, który nie dał się opętać "kurwie cyfrze", tylko garściami czerpie z doznań estetycznych, jakich dostarcza wspinaczka, a w przypadku Andresa - futbol.
***
Wraz z odejściem Andresa Iniesty w Barcelonie kończy się pewna epoka. Jakkolwiek dziwnie by to nie zabrzmiało, podobne wydarzenie ma miejsce też w Wiśle Kraków. Władze klubu poinformowały, że wygasające z końcem bieżącego sezonu kontrakty Arkadiusza Głowackiego i Pawła Brożka nie zostaną przedłużone, tym samym odejdą oni z zespołu trzynastokrotnego Mistrza Polski. Można polskiej ligi nie lubić, nie oglądać, ale nazwiska "Głowacki i "Brożek" przeciętnemu oglądaczowi kopanej cokolwiek mówią. Dość powiedzieć, że każdemu z nich można by poświęcić oddzielny wpis, przywołując przykład Pawła opisać historie innych zawodników, którzy chyba nie do końca wykorzystali swój potencjał, prawdopodobnie poprzez trafianie do nie tych zagranicznych klubów co trzeba. Zaczynając od Głowackiego a kończąc na innych piłkarzach, być może z pierwszych stron gazet sportowych, można by spisać kilka ciekawych historii pokazujących, że na boisku nie zawsze trzeba być brutalem, który nie potrafi pogodzić się z faktem przekroczenia przepisów, że czasem warto pochylić pokornie głowę, uścisnąć dłoń, przeprosić rywala za zbyt agresywną grę, a już na pewno nie warto kłócić się z sędziami, bo to i tak nic nie zmieni. Być na boisku dżentelmenem. Tworząc ten wpis napisałem "będzie mi obydwu panów strasznie brakować na ligowych boiskach" a przecież jeszcze nic nie jest pewne, bardzo prawdopodobne, że obu jeszcze w Ekstraklasowych zespołach zobaczymy. Taką przynajmniej mam nadzieję.
***
Największe tąpnięcie nastąpiło jednak w północnym Londynie. Po 22 latach pracy w Arsenalu z klubem rozstaje się trener Arsene Wenger i większość kibiców ma mieszane uczucia. Bo z jednej strony odchodzi twórca zespołu "The Invincibles", Arsenalu z sezonu 2003/2004, który w rozgrywkach Premier League był jedyną drużyną, która nie przegrała ani jednego meczu i, rzecz jasna, zdobyła mistrzostwo kraju. Ostatnie dla Arsenalu, na tę chwilę. Z drugiej strony odchodzi trener, któremu część kibiców "The Gunners" zarzucała powściągliwość w sprowadzaniu gwiazd za wielkie pieniądze, co w dalszej perspektywie miało wpływ na takie, a nie inne wyniki.Jednak kwestią bezsporną pozostaje fakt, że Arsenal za kadencji Wengera ukształtował i wypuścił w świat wielu znakomitych piłkarzy. I to kolejna rzecz, która ma znaczenie dużo większe, niż same trofea czy statystyki. Mam pewność, że w pewnym momencie zabraknie w północnym Londynie kogoś takiego jak Wenger.

Komentarze