Legia w końcu z głową

Po bardzo mądrym, ze strony Legii, spotkaniu warszawska drużyna pokonała w Atenach zespół Atromitosu, strzelając rywalom dwie bramki. Gdybym miał to spotkanie opisać krótko napisałbym, że Legioniści wreszcie wyglądali na boisku jak ludzie, którzy wiedzą czego chcą i przez zdecydowaną większość meczu wiedzieli jak to osiągnąć. Przeciwnik specjalnie nie utrudniał im zadania, ale jednak w porównaniu do pierwszych meczów sezonu warto odnotować bardzo duży postęp Legii, chociażby w konstruowaniu akcji  i odpowiednim ustawieniu (małym wyjątkiem był Luis Rocha, zagubiony na lewej stronie obrony jak dwulatek w centrum handlowym i nieradzący sobie w ataku Kulenović). Skrótem: Legia grała tak jak pozwalał jej na to rywal, a że pozwalał na dużo, no to wynik nie rozczarował.

Przy okazji uświadomiłem sobie, że jestem absolutnym fanem wszystkich wróżbitów, którzy bez mrugnięcia powieką wyrzucają z siebie opinie, że jakaś drużyna zdobyłaby w polskiej Ekstraklasie tytuł mistrzowski, albo byłaby w środku tabeli, albo np. spadłaby z hukiem do pierwszej ligi. Zwykle opinie te wyrażają na podstawie swoich obserwacji sprzed kilku lat, kojarzą nazwę Panathinaikos, Olympiakos i na tej podstawie budują swoje obecne wyobrażenia o sile danej ligi. A piszę o tym, bo po wygranej Legii w stolicy Grecji słychać już głosy, że zespół z Warszawy wygrał z totalnymi ogórkami i gdyby, o Panie szanowny, gdyby tu Barcelona przyjechała albo jakiś Manchester czerwony czy niebieski, to po zbieraninie Vukovicia nie byłoby co zbierać. A poza tym to "hur durr przełożony mecz z Płockiem" i "skoro awansowali do kolejnej rundy to pewnie i z Zagłębiem przełożą!!!1". My mamy jakiś defekt konstrukcyjny, że nie potrafimy, jako kibice piłki nożnej, cieszyć się z tego, że jakikolwiek klub reprezentuje Polskę w eliminacjach europucharów, walczy o punkty do wspólnego przecież rankingu używanego przy losowaniu rywali w kolejnych edycjach, tylko płaczemy i narzekamy. To, że Legia w Pucharach jednak na tle reszty ligi prezentuje się nad wyraz dobrze, świadczą suche wyniki i statystyka.

Zamiast wróżyć z fusów i zastanawiać się co by było, gdyby Atromitos grał w polskiej lidze albo szukaniu kolejnych argumentów pokazujących, jak słaby jest to zespół, trzeba powiedzieć wprost: rywal był słaby, więc został wyeliminowany. Oczywiście większość kibiców, nie tylko Legii, zdaje sobie sprawę, że w czwartej rundzie to już nie przelewki (wersja dla kibiców innych drużyn niż Legia: "Ha, teraz to im pokażą te Rendżersy czy Duńczycy!"), ale na szczęście nikt nikomu jeszcze marzyć nie zabronił.

A więc, trenerze Vukoviciu, na fantazji. Ku marzeniom.
Photo by Hussain Ibrahim on Unsplash

Komentarze